Jak pandemia podcina skrzydła, a rozwija wyobraźnię.
Po pierwszym marcowym lockdownie i po pandemicznych wakacjach, a następnie drugiej fali na jesień covidowe Święta Bożego Narodzenia nie napawały optymizmem. Odczuwalne było nie tylko zmęczenie całorocznymi obostrzeniami, wysiłkiem i wzmożoną kreatywnością wkładaną w utrzymanie działań, ale dodatkowo wkradała się nostalgia. Nasz MAM miał już rok, miał historię, wspólne wspomnienia… Trudno było uniknąć porównań: „rok temu spotykaliśmy się przy szarlotce i ciasteczkach korzennych”, „a pamiętacie jak wspólnie robiliśmy ozdoby świąteczne”. Wyczuwało się chęć do spotkań, rozmów na żywo, wymieniania się przepisami, doświadczeniami. Realnej bliskości nie da się przenieść online. Jednocześnie wszyscy byliśmy wdzięczni za zdrowie i przeżyty wspólnie ten trudny rok, za „jako-takie” funkcjonowanie MAM-u. Na przekór i mimo wszystko. Nie było momentów dramatycznego zwątpienia – nie poddaliśmy się.
Obostrzenia i kilkukrotne zamykanie działań, faktycznie rodziło wiele problemów, ale pokazało także inną stronę relacji – MAM-sąsiedzi. Niektórzy animatorzy stali się powiernikami swoich grup. Mniej było liderowania, a więcej wspierania: znamy się, możemy sobie ufać, jesteśmy w relacji, bliskości. Żadne wskaźniki ani tabelki nie pokażą prawdziwej zmiany, która się dokonała. Budowaliśmy tę wspólnotę pomimo ekstremalnie trudnych warunków, a dalsze rozwijanie tego potencjału to „inwestycja” na lata.
Choć owszem, z wielu pomysłów trzeba było zrezygnować (międzypokoleniowe spacery historyczno-fotograficzne, aktywni seniorzy, DIY babcie-wnuki), inne mocno zweryfikować (zamiast festiwalu NGO – szkolenia online, zamiast szafodzielni – infolinia dla potrzebujących, zamiast sąsiedzkich spacerów z psami – wyprowadzanie pupili osób na kwarantannie), a na inne trzeba było znaleźć pomysł od podstaw/zera/nowa. I kiedy już było blisko zwątpienia, wtedy ktoś wpadał na genialny pomysł i wszyscy odbijali się od dna, nie dając się wciągnąć rozpaczy.
Tak weszliśmy, jako zespół, w grudniowy koniec roku. Było trudno, ale nie rozpaczliwie. Kiedy zespół był bardziej przemęczony, reagowaliśmy innymi rozwiązaniami – realizacja pomysłów nie na 150% normy, a na realne 90%. Nie można powtórzyć sukcesu z 2019, zatem zrobimy to inaczej, ale zrobimy. Tyle przetrwaliśmy, przetrwamy i to! W końcu nadchodził czas świąt – bycia dobrym dla siebie i innych.
Czasem mozolnie — powoli, czasem skokowo — zadziwiająco szybko — powstawały pomysły na covidowe święta. Wszystkie pomysły weryfikowaliśmy pod względem dystansu i możliwości transmisji wirusa. Poddawaliśmy krytyce nie tylko nasze możliwości, ale także rozpatrywaliśmy odpowiedzialność, jaką potencjalnie braliśmy za innych. Czy wszystkie pomysły przeszły pozytywnie tę próbę? Oczywiście, że nie. Wiele świetnych koncepcji trzeba było wrzucić na listę „może za rok”. Jednak to, do czego doszliśmy, okazało się, być całkiem przyzwoitym planem!
Była zatem możliwość sąsiedzkich choinek przed klatkami bloków. Wystarczyło zgłosić się z sąsiadem lub dwoma, odebrać drzewko i ubrać wspólnie w małym gronie przed oknami swoich mieszkań ten swoisty symbol świąt.
W cyklu „MAM-y polecaMy”, współpracowaliśmy z lokalnym biznesem. My informowaliśmy naszych odbiorców o lokalnych gastronomiach, kawiarniach, a nasi partnerzy do każdego zestawu na wynos dołączali informacje o naszych inicjatywach samopomocowych.
Natomiast realizując „MAM-y dobre słowo” stworzyliśmy przepiękne pocztówki i życzenia, które lądowały w skrzynkach sąsiadów i na zasadzie „podajMAMdalej” zachęcaliśmy obdarowanych, by również komuś zrobili podobną niespodziankę. Wszystko po to by dobro niosło się sąsiedzko dalej.
Realizowaliśmy również projekt „MAMwnuka—MAMsąsiada„, podczas którego świąteczne ozdoby były tworzone w gronie międzypokoleniowym. Wszystkie materiały można było pobrać „w drzwiach” MAM-u, a całe działanie zrealizować z najbliższymi, w domu, wymieniając się dawnymi technikami.
Odbył się także „Konkurs na domek z piernika„. Prace powstawały w kuchniach sąsiadów, były dokładnie dokumentowane foto-relacjami, które następnie pojawiały się na Facebooku. Gotowe prace miały więcej wspólnego z działami sztuki, niż z wyrobami cukierniczymi, a na zdjęciach pięknie było widać współpracę między młodszymi i starszymi ‘cukiernikami’.
Nie obyło się bez sąsiedzkiej choinki – w reżimie sanitarnym – oczywiście. Było śpiewanie kolęd i ubieranie choinek przed MAM-em. Można było przynieść ozdoby zrobione z dziadkami i wnukami. To wszystko, choć inne, równie piękne, bo robione wspólnie z myślą o innych.
Jeśli pod koniec danego działania, sukces liczyć uśmiechami naszych sąsiadów, to grudzień był sukcesem – zupełnie innym sukcesem, niż w ubiegłym roku, ale sukcesem.
Dopóki ludzie będą chcieli się wspierać i dawać pomoc, a także będą osoby czekające na ową pomoc i szukające wsparcia, takie inicjatywy będą potrzebne. Warto coś robić do innych, bo dobro tkwi w małych gestach. Wystarczy zachęcić do działania, by uruchomić lawinę dawania wsparcia.